Znajści
Ałharytmičny łacinski varyjant
30.04.2016 / 11:264RusŁacBieł

Aleś Kirkievič. Imiony dla Viki. Apaviadańnie

Čaty ŭ sacyjalnych sietkach nahadvajuć idealnuju pjesu. U časy Čechava paśla repliki treba było dadavać u dužkach «jechidno ułybajetsia», ciapier dla padobnych vypadkaŭ jość lehijony karcinak z uśmieškami, sabačkami, lisami, kaktusami. Tysiačy karcinak zamiest dziasiatka słovaŭ u dužkach. Tysiačy karcinak zamiest emacyjnaj biezdani žyvoj razmovy.

…Jana nahadała ab sabie niečakana. Ja ŭžo daŭno nie zhadvaŭ jaje imia, nie viedaŭ taksama, ci jana zhadvaje majo. Zhadała.

— Priviet

U sercy zakałoła. Jaje minijaciurny partret uspłyŭ na manitory.

— Vitaju

— Kak žizń, Vołodiečka?

— Ničo žyzń (durnavaty smajł ź viasiołaj lisoj). Žyvy i na svabodzie.

— Eto chorošo (smajł, z raściahnutaj da nieisnujučych vušej uśmieškaj). U mienia takoje dieło… Ty mnie imia pomožieš vybrať? Kakoje­nibud́ biełarusskoje. U mienia budiet dočka.

Mla! Ja ledźvie z kresła nie ŭpaŭ. Za kratami rebraŭ, dzie tolki što zakałoła, utvaryłasia pustka. Ja zastyŭ, utaropiŭšysia vačyma ŭ akrajčyk ekrana z čatam. Dryhotkija palcy pakłaŭ na kaleni — dalej ad kłavijatury.

— Naviernoje, otryvaju? Nie źliś

— Nie złuju. Ja niešta prydumaju.

— Gracia! (Taja ž samaja zadavolenaja fizijanomija biez vušej).

Pracavać užo nie chaciełasia. Chaciełasia — kab ničoha vakoł nie było. Nikoli.

 

* * *

…Toje leta nie mieła skančacca. Horad hladzieŭ na nas i ŭśmichaŭsia, kali my kružlali pa brukavanych chodnikach, pa biełym piasku ŭzdoŭž abmialełaj raki, pa asimietryčnych vułačkach draŭlanych kvartałaŭ pryvatnaj zabudovy. Dakładna ŭśmichaŭsia, bo ja rabiŭ by tak na jahonym miescy. Horad ličyŭ nas kachankami.

Baćka Viki byŭ azierbajdžancam, vajskoŭcam. Mienavita jon padaryŭ joj smuhlavuju skuru, kučaravyja čornyja vałasy i biblejnyja ciomnyja vočy, jak na karcinach El Hreka. Adtul ža šalony tempieramient, luboŭ da tancaŭ i padarožžaŭ.

Italiju jana lubiła bolš za ŭsio. Ja byŭ tam, jana nie. Heta była jaje mara, jakaja mahła rassypacca ad nieachajnaha dotyku abo niaščyraha pacałunku. Mara, jakuju mahła sapsavać drennaja suknia, niaviedańnie movy, miesiačnyja, niasłušnaja kampanija… Da Italii treba było rychtavacca. Prynamsi, jana tak kazała. Kazała i ŭśmichałasia.

My razam vybirali joj abutak, kali jana łamała abcas na toj samaj brukavancy. Razam pili piva i abhavorvali aficyjantaŭ dy aficyjantak. Jaje ruki ściskali maje, kali pierad vačyma pralatali čajki. Jaje ściohny dakranalisia da maich, kali chvali raźbivalisia ab hranitnyja vałuny.

«My vied́ nie diełajem ničieho płochoho, pravda?» — uśmichałasia jana, kali nas bačyli maje znajomyja. Ja ŭśmichaŭsia ŭ adkaz, nie kažučy ničoha, i pravodziŭ jaje dadomu. Doma na jaje čakaŭ Aleh, zakonny muž i moj siabar.

 

* * *

— Ty viedaješ, tak kryŭdna heta ŭsio zhadvać… Jon, suka, prychodzić u namiotavaje miastečka, ruki ciśnie, typu, harbatu ź dziaŭčatami sieŭ papić. Zajšoŭ, mla, na čaj! Za im žurnalistaŭ chieŭra… «Trymajciesia, trymajciesia, ja hanarusia…» Je…ć! A heta nie ty tolki što raspuściŭ Płošču i ŭsich adpraviŭ pa damach? Nie ty kvietki pajšoŭ kłaści? Tak ch..le ty ŭsich zaklikaŭ siudy pryjści?!

Na apošnich słovach Aleh kinuŭ cahlinu z asablivaj złościu. My raźbirali staruju pieč na chutary. Za sadam, kali prajści sienakosam mietraŭ trysta, spuskaješsia akurat na załacisty niomanski piasočak. Chutar Aleh kupiŭ zusim niadaŭna. Kupiŭ — dla jaje.

— Typu ty jaho pasłuchaŭ, — uśmichnuŭsia ja.

— Nie pasłuchaŭ, bo nie dla jaho tudy išoŭ.

— Nu dyk voś!

— Aj…

Chviliny dźvie my moŭčki kidali cehłu.

— «Ch..le zvaŭ?» — heta naohuł samaja łakaničnaja charaktarystyka tych padziejaŭ, — znoŭ zaburčaŭ Aleh, nie hledziačy ŭ moj bok. — Takoje… narodnaje pytańnie. Mahčyma, rytaryčnaje.

— Pakaleńnie «Ch..le», — ja znoŭ pasprabavaŭ pieravieści razmovu na humar. — A što? Kłasna hučyć! Usie ž dumali, što my z taboj — «pakaleńnie Ch», «pakaleńnie Next» abo «pakaleńnie Maładoha frontu»… A my — «pakaleńnie Ch..le»…

— Aj… paradak maje być — i ŭsio. Z takimi …palitykami kašy nie zvaryš.

Aleh narešcie ŭśmichnuŭsia, ale niejak niadobra, zrabiŭšy nacisk na słova «palitykami». U hetym, zrešty, byŭ uvieś Aleh. Dvuchmietrovy kolišni baskietbalist, z čubam na łob i zaŭčasna pasiviełymi skroniami. Za rost u arhanizacyi jon niekali mieŭ mianušku Tapola.

Hetym časam u pakoj zajšła Vika, trymajučy łyžki ź videlcami, zakručanyja ŭ rušnik. Vidać, akurat pamyła.

— Voś ty, Viktoryja, čamu nie była na Płoščy ŭ 2006­m? — z uśmieškaj paviarnuŭsia da maładoj žonki Aleh.

— A ja nie pomniu… Naviernoje, u podružki dień roždienija był.

— Nu voś tabie, nacyja biełaruskaja. Dzień naradžeńnia ŭ siabroŭki…

— A kali b nie było dnia naradžeńnia? — ja taksama ŭstaviŭ svaje piać kapiejek, pahladzieŭšy haspadyni naŭprost u vočy.

— Da nu vas… — Vika machnuła rušnikom z łyžkami paśla karotkaj paŭzy. — Jesť iditie.

Alehu ŭvieś čas treba było ŭ niešta vieryć. Patreba słužyć niekamu čytałasia ŭ prymružanych šerych vačach dy vyraznych skivicach. U inšaj, «bieł­čyrvona­biełaj», Biełarusi jon zaprasta zrabiŭ by karjeru mianta abo vajskoŭca.

Ciapier, rasčaravaŭšysia ŭ partyjach dy kandydatach, za jakija admataŭ niamała pa mienskich izalatarach, Aleh pavieryŭ u siamju. Chutar z pakručanymi starymi hruškami i draŭlanymi kołami byŭ tolki prydatkam, chramavymi interjerami dla jaho novaj relihii.

My roznyja z Aleham. Ja, rasčaravaŭšysia ŭ tych ža partyjach i kandydatach, pierastaŭ vieryć u budź­što i budź­kaho.

Spali my ŭsie pobač, u adzinym acalełym ad času i hvałtoŭnaj rekanstrukcyi pakoi. Łožak žalezny niechta paśpieŭ zdać na mietał, my lehli ŭ spalnikach na padłozie, litaraj «H» čamuści: jany dvoje i ja adzin.

Aleh abdymaŭ Viku, aharnuŭšy jaje hrudzi i ŭsiu krochkuju postać svajoj rukoj, zatuliŭšy niaholeny tvar u rossypy čornych vałasoŭ. Hetym časam ruka Viki ściskała maju pad puchavikom, jaki ja pakłaŭ sabie pad hłavu. Tak usiu noč i praspali — nie zvaruchnuŭšysia.

 

* * *

— Nie uchodi, ostańsia… Prosto pobud́ tut.

Parožnija plaški prybranyja z mocnaha, jak Alehavy dałoni, dubovaha stała na padłohu. Videlcy sumujuć pobač z talerkami z zaciemnienaha škła. Z voknaŭ pustoj pakul kvatery ŭ šmatpaviarchoviku ŭdzień bačnyja ŭsie vakolicy: pali, lasy, daroha na Polšču. Ciapier usiu pryhažość schavała žnivieńskaja noč, z padajučymi zorkami dy čornaj dušoj.

Aleh zatrymaŭsia i zanočyŭ sam na chutary, byvaje. My ŭdvaich.

— Skaži, Vołodiečka, nu počiemu jemu tak tiažieło prosto pozvoniť mnie?

— Honiš, jon žyvie dla ciabie.

— Nu, ja ponimaju… A pozvoniť?

Jaje spjaniełyja ciomnyja vočy ŭtaropilisia ŭ mianie. Ci razumieje jana, što placie? Jaje serca biłasia chutčej, čym zvyčajna, anamalny rytm dychańnia byŭ zaŭvažny pa schavanych pad čyrvonaj cišotkaj hrudziach. Jana siadzieła, adkinuŭšysia na śpinku kresła, a čornyja vałasy spadali na tvar dy źlohku prykryvali levaje voka.

— Ja pajdu, pozna ŭžo.

— Nu, požałujsta, caro mio…

Kali jana pryŭźniałasia, kab niešta ŭziać sa stała, ja mašynalna padciahnuŭ jaje da siabie i pasadziŭ na kaleni. Adčuŭ pach jaje vałasoŭ, a vusny kranulisia šyi. Ja zapomniŭ, što jana nasiła łancužok, bo jon trapiŭsia mnie na jazyk…

Praz hadzinu ja vyjšaŭ z padjezda ŭ pustuju bietonnuju skryniu dvara. Samyja rannija ptuški jašče nie pračnulisia, na pracu nichto nie śpiašaŭsia. Nadychodziła niadziela.

U toj pieradranišniaj cišyni ja ŭpieršyniu ŭ žyćci pačuŭ, nakolki hołasna ŭ pustym dvary moža źvinieć posud, jaki myje samotnaja žančyna na piatym paviersie. Žančyna, jakaja nie chacieła ciabie adpuskać.

 

* * *

— Vaźmicie za adnaho, — pieradaju składzienyja kupiury kiroŭcu maršrutki.

Skroź zapaciełuju šybu milhajuć ahni śviatłaforaŭ dy lichtaroŭ načnoha horada, akurat prajazdžajem rajon panelnych chruščovak. Damoŭ nie bačna, adno śviatło ad voknaŭ — niby vočy va ŭtulny kosmas siamiejnaha žyćcia. Niedzie jašče čakajuć, niedzie ŭžo dačakalisia dy sieli za stoł, niedzie lehli ŭ łožak… Lije chałodny vieraśnioŭski doždž.

— Ty užie podjezžaješ?

— Tak, piać­siem chvilin.

— Chorošo, ja pod kozyŕkom voźle mahazina «Ochotnik», voźle arki kotoryj.

— Zaraz budu.

Hołas Viki trochu ŭschvalavany, mabyć, znoŭ pasvarylisia, źbiehła z domu. Pahulajem? Pahulajem, čamu nie. Ja navat parason dastaŭ, čorny z mocnymi stalovymi śpicami dy draŭlanaj raźblonaj ručkaj, jaki nabyŭ kaliści ŭ varšaŭskim antykvaryjacie kala Barbakanu.

Hepnuŭšy dźviaryma biełaj «hazeli», ja skiravaŭsia da pierachoda. Kazyrok, prypynak, «Ochotnik»… Adyšła? Kudy i navošta? Akurat ža zvaniła… Na hadzińniku adzinaccataja, vakoł ni dušy. Paaziraŭšysia, nyraju ŭ arku, treba spraŭdzić dvor. Śmietnicy, budka, pryparkavanyja aŭto, žančyna ŭ viazanym bierecie z sabakam.

— Vy nie vidzieli dzievušku s čornymi kurčavymi vałasami, majevo rosta?

— Niet, — ciotačka šarachajecca ad mianie dy ciahnie svajho hadavanca da padjezda.

Telefon… pajšli hudki. Skidaje. Jašče. Jašče raz. Paśla treciaha — «Abanient časova…» Nu, jakija varyjanty? Viadoma, najhoršyja. Vypadkovy vuličny napad. Abo pomsta maich «starych znajomych», jakija vyrašyli nacisnuć na blizkaha čałavieka. Zakinuli ŭ mašynu i pavieźli. Abo sama psichanuła, raźviarnułasia i pajšła dadomu… Čamu nie?

Nie, jana b tak nie zrabiła. Nikoli.

Čas. Čas u hety momant ja navučyŭsia adčuvać fizična. Kožnaja chvilina skatvałasia chałodnaj kroplaj pa tvary, biehła za kaŭnier. Čym bolš nabiahała kroplaŭ­chvilinaŭ, tym mienš zastavałasia šancaŭ na aptymistyčnaje zakančeńnie viečaru, a mo i nie tolki viečaru.

Doždž trochi ścich, kali ja namataŭ treciaje koła: prypynak, krama, brama, dvor, śmietnica, prachod miž damami… Telefon pa­raniejšamu niedasiažny. Zastajecca… najhoršaje. Budź što budzie. Nabiraju Aleha.

Doŭhija hudki. Adzin, druhi, treci, piaty… Kali čałaviek nie zdymaje piaty, možna nie čakać dalej. Ja nie pamiataju, kolki ja čakaŭ i kolki nabiraŭ. Joj. Jamu. Biez tołku.

Što dalej? Jość, kaniešnie, Viktar Ivanavič, daŭnišni siabar pry pahonach, da jakoha možna źviarnucca… Ale što skazać? Źnikła siabroŭka… žonka siabra… majho siabra… majho… maja… maja Vika.

Viecier razahnaŭ chmary, doždž pajšoŭ na Navahradak i Miensk.

— Ale, eto ja… — hołas u słuchaŭcy šaptaŭ. — Vsie chorošo, Vołodiečka. Prosti mienia. Ja vsie objaśniu… Zavtra.

…zranku, miarkuju, prybiralščyca ździviłasia, znajšoŭšy na prypynku «Mahazin «Ochotnik» u śmietnicy elehantny čorny parason z raźblonaj ručkaj.

 

* * *

— Vy raźminuliś, bukvalno na paru minut, ponimaješ?

Biblejnyja vočy hetym razam byli schavanyja za čornyja akulary, u jakich adbivałasia nieba z konturami imklivych abłokaŭ. My siadzieli na raźbitych łavach staroha savieckaha stadyjona niepadalok ad Niomana. Łavy zastalisia z času majho dziacinstva: z nadpisami, vyboinami, sardečkami dy naiŭnymi maciukami. Miłota!

— Kohda ty mnie zvonił iz maršrutki, jeho mašina užie podjezžała. On vyšieł… Ja jeho tolko po kurtkie uznała, kak budto sovsiem druhoj čiełoviek. On udarił mienia po licu, až v hłazach potiemnieło… Potom vział za vołosy… kinuł v mašinu.

Ja nie bačyŭ jaje vačej za akularami, ale adčuvaŭ, što jana saromiejecca hladzieć u moj bok. Jana ściskała vusny dy čas­počas šmorhała nosam. Śloz ja nie zaŭvažyŭ.

— On priviez mienia domoj, ustroił dopros. Posadił na taburiet posriedi kuchni i sprašivał, sprašivvał, sprašivał…

— Ab čym?

— Počiemu ja k niemu «tak» otnošuś.

— A kudy pajšła siarod nočy, nie pytaŭ?

— Skazał, čto jemu biez raźnicy.

Za futbolnym polem viecier hulaŭsia kronami maładych tapolaŭ. Praz hod dvaccać jany stanuć sapraŭdnymi vołatami, a ŭžo praz tryccać jaki­niebudź boŭdur nadumaje ich śpiłavać. Pryčym sam nie śpiłuje, a napiša danos u zielanhas. Heta ž praca zielanhasa — piłavać. «Danos na dreva» — śmiešna i sumna…

— Potom u nas był sieks… i on zasnuł. A ja pozvoniła tiebie.

— Ja nabiraŭ jaho, kali nie moh ciabie znajści. Jon bačyŭ?

— Ja vsie počistiła s tielefona. On kriepko śpit. Osobienno jeśli porabotajet chorošo.

Šmatznačnaść apošniaj frazy vyklikała ŭśmiešku, ciapier užo ja adviarnuŭsia. Vika narešcie źniała akulary dy ŭtaropiłasia ŭ mianie pačyrvaniełymi zapłakanymi vačyma. Levaje voka było padbitaje.

— Prosti mienia, požałujsta, Vołodiečka. Ja pojmu, jeśli ty voobŝie so mnoj razhovarivať nie zachočieš… Ja vinovata.

Jana ścisnuła maju dałoń, a łbom prychiliłasia da plača. Abniać Viku mnie čamuści ŭ hety momant nie chaciełasia, ale i złości ja ŭžo nie adčuvaŭ. Ničoha nie adčuvaŭ.

Kali viecier znoŭ zakałychaŭ vierchaliny tapolaŭ, ja ŭsio ž taki nakinuŭ na jaje svaju kurtku dy prytuliŭ da siabie. Ci mała što.

 

* * *

Pierada mnoj čyściutki vordaŭski dakumient z pulsujučym kursoram. Niby razasłany abrus, jaki haspadary pakul nie azdobili stravami dy vypiŭkaj. Treba pisać niešta, pracoŭny dzień užo badaj dahareŭ. Chutka dadomu…

«Hladzi što, tut para imionaŭ — čytanieš dy adpišaš, ci što vybrała.

Biruta. Tak zvali žonku kniazia Kiejstuta, jakaja da pary prysłužvała pry pahanskim kapiščy Źniča. Mama kniazia Vitaŭta.

Danuta. Vielmi krutoje imia, jość taki raman u Alaksieja Karpiuka, a jašče — jość paetka Danuta Bičel, duša i hołas Zachodniaj Biełarusi.

Rahnieda. Połackaja kniazioŭna, baćku jakoj zavaliŭ kijeŭski kniaź Uładzimir. Jaje samu zhvałciŭ dy ŭziaŭ u žonki. Rahnieda taje kryŭdy nie zabyłasia dy praź niejki čas chacieła zarezać Uładzimira ŭnačy, ale niaŭdała. Na tym joj by i kaniec, ale zastupiŭsia syn, tamu Uładzimir rasčuliŭsia i zachavaŭ abaim žyćcio.

Apošniaje imia, ja ŭpeŭnieny, samaje ŭdałaje».

Napisać list… Dałučyć… Kamu: [email protected] Tema: Imiony dla Viki.

Ja nie trymaŭ anijakaha zła, ale kryŭda pad rebrami, vidać, zasieła nazaŭždy. Na kaho i za što — nie mahu zrazumieć. Ci mahło b być inakš i jak mienavita — taksama. Jana paličyła, što pierastała być mnie cikavaj, kali ŭbačyła mianie na vulicy ź inšaj praź miesiac paśla… Chaj ličyć.

Ja dumaŭ, što pastaviŭ dla siabie mocnuju zasłonu ŭ tuju daždžlivuju «noč źniknieńniaŭ». Pamylaŭsia. Usio skončyłasia na nastupny dzień. Ale nie na stadyjonie, dzie my ŭčapilisia adno ŭ adnaho na tym viatrysku, a praz paŭhadziny. Z akna aŭtobusa ja ŭbačyŭ, jak jana pavolna, trochu chistajučysia, u svaich čornych akularach idzie ŭ bok aŭtamajsterni, dzie pracavaŭ Aleh.

Budź ščaślivaja, carina mia, a mnie čas iści. Na dvary lije chałodny listapadaŭski doždž, akurat jak u tuju noč.

Dobra, što parason jość — čorny, z mocnymi stalovymi śpicami dy raźblonaj draŭlanaj ručkaj: tydzień tamu na dzień naradžeńnia niečakana padaryŭ Aleh, moj siabar.

***

Nar. 1989 u Hrodnie, u siamji historykaŭ. Byŭ adnym ź lidaraŭ Maładoha frontu. Paśla Płoščy­2010 asudžany na čatyry hady pazbaŭleńnia voli ŭ kałonii ŭzmocnienaha režymu. Pamiłavany ŭ vieraśni 2011. Pracuje žurnalistam­fryłansieram.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0
Kab pakinuć kamientar, kali łaska, aktyvujcie JavaScript u naładach svajho braŭziera
Kab skarystacca kalendarom, kali łaska, aktyvujcie JavaScript u naładach svajho braŭziera
PNSRČCPTSBND
12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031